Znaleziono 0 artykułów
06.09.2025

Jak serial „Tego lata stałam się piękna” stał się fenomenem popkulturowym?

06.09.2025
„Tego lata stałam się piękna”. Jak serial dla nastolatków Prime Video stał się obsesją milenialsów (Fot. materiały prasowe)

„Tego lata stałam się piękna” na Prime Video opowiada o trójkącie miłosnym, w który wplątani zostają dwaj bracia. Dawno żaden serial nie budził takich emocji. Nie tylko u nastolatek, lecz przede wszystkim u milenialek, które oglądają go z wypiekami na twarzy. To eskapizm, nostalgia czy obsesja? 

Im dłużej oglądam, tym bardziej się irytuję. Im bardziej się irytuję, tym dłużej oglądam. Jenny Han, autorka powieści dla nastolatków i twórczyni serialu „Tego lata stałam się piękna” (Netflix zekranizował także jej pozostałe sagi, „Do wszystkich chłopców, których kochałam” i „XO, Kitty”), chyba rzuciła na mnie urok. I nie tylko na mnie. Produkcję Prime Video z wypiekami na twarzy śledzą moje rówieśniczki z całego świata. Milenialki nie mogą się doczekać ostatniego odcinka opowieści o Belly (Lola Tung), Conradzie (Christopher Briney) i Jeremiah (Gavin Casalegno). Wielki finał został zaplanowany na 17 września. Po trzech sezonach niepewności wreszcie dowiemy się, którego z braci Fisherów wybierze Isabel Conklin. Trójkąt miłosny wystarczył, by utrzymać uwagę widzek. Więcej – wywołał obsesję, rozgrzał do czerwoności, przyprawił o zawrót głowy. Miłością równie szaloną jak ta, którą nastolatkowie przeżywają na ekranie, kobiety w każdym wieku zapałały do serialu. Ale przecież „Tego lata stałam się piękna” to nic nowego. Jako zagorzała fanka literatury i produkcji coming-of-age i young adult podobne historie śledziłam w „Zmierzchu” (Team Conrad i Team Jeremiah to frakcje równie silne, jak niegdyś Team Edward i Team Jacob), „Jeziorze marzeń”, „Beverly Hills 90210”. Dlaczego więc powieści i serial Jenny Han zrobiły furorę?

Trójkąt miłosny z serialu rozpala do czerwoności (Fot. materiały prasowe)

Fabuła serialu tak rozgrzewa widzów, że są bliscy linczu na aktorach

Jako że algorytm Facebooka wie o mnie wszystko, odkąd pochłaniam kolejne odcinki „Tego lata stałam się piękna” (najczęściej w nocy, pod kołdrą, w słuchawkach na uszach, jakbym znów stał się nastolatką), pokazuje mi coraz to nowe memy o serialu. Po każdej emisji internet zalewają wiralowe komentarze. Belly znów popełniła błąd. Dlaczego Jeremiah zachował się tak okropnie. To niesprawiedliwe, że wszyscy winią za wszystko Conrada. To nic nowego, że fani traktują ulubione postaci jak ludzi z krwi i kości. Ale dyskusje osiągnęły taką temperaturę, że produkcja musiała ostudzić zapał samozwańczych obrońców bohaterki, gotowych zlinczować w sieci odtwórcę roli Jeremiah za zdrady i inne potknięcia. Na oficjalnym profilu serialu na Instagramie zamieszczono ostrzeżenie przed angażowaniem się w mowę nienawiści, dręczenie czy doksing jego gwiazd. 

Ekranowe wydarzenia punktowane są hitami Taylor Swift

Niewiele brakowało, a złamałabym własną złotą zasadę i napisała kilku przedstawicielom Team Conrad, co o nich myślę. Deklaruję się oczywiście jako Team Jeremiah. Słucham więc w tle piosenki „Manchild” Sabriny Carpenter, którą widzowie uznają za doskonały opis tego niedojrzałego, choć uroczego bohatera. Piosenka przewodnia Conrada, rozważnego i romantycznego, to oczywiście „Tears”, także z najnowszej płyty tej artystki. „Robię się mokra na myśl o tym, jaki jesteś odpowiedzialny”, śpiewa skandalistka. Serial nie istniałby zresztą bez muzyki. Jego patronką stała się jednak nie Carpenter, lecz Taylor Swift, której utwory od pierwszego odcinka pojawiają się na ścieżce dźwiękowej w kluczowych momentach. Najpopularniejsza współczesna artystka komentuje więc poczynania bohaterów. A fani, nie dość, że dopatrują się ukrytych znaczeń w każdym wystąpieniu swojej idolki, to jeszcze szukają Easter Eggs w scenach, w których narrację niejako przejmuje Swift. W gruncie rzeczy wszystkim nam, ogarniętym obsesją „Tego latam stałam się piękna”, chodzi o jedno. Chcemy wiedzieć, kogo ostatecznie wybierze Belly. Na tę informację o end game, jak określają ostateczną decyzję fani, czeka się z taką intensywnością emocjonalną, jak na wiadomość od ukochanej osoby. Bo zanurzając się w świat „Tego lata stałam się piękna”, wszyscy znów stajemy się nastolatkami. 

Kogo wybierze Belly? (Fot. materiały prasowe)

Impulsywne i dramatyczne nastolatki z „Tego lata stałam się piękna” przypominają milenialsom ich samych z przeszłości 

Serial, który nie próbuje przypodobać się dorosłym widzom, przekonał ich do siebie bardziej niż wiele innych produkcji dla nastolatków. Sposób przedstawienia dorosłych przypomina zresztą takie serie jak „Plotkara”, gdzie w odniesieniu do rodziców nastoletnich postaci padło powtarzane przeze mnie często zdanie: over thirty and acting weird („są po trzydziestce i zachowują się dziwnie”). W nastoletnim świecie rodzice „muszą” zachowywać się dziwnie, niezrozumiale, absurdalnie. Postępują przecież w zgodzie z logiką obcą młodym głowom. A głowy Belly, Conrad i Jeremiah mają gorące. Wyznają miłość, nie bacząc na konsekwencje, poświęcają całe życie dla związku, w jednej sekundzie kochają, w drugiej nienawidzą. Kto z nas tego nie przeżył? 

Ten serial mógłby też nosić tytuł „Tego lata zyskałam sprawczość”

W przeciwieństwie do bohaterów seriali dla nastolatków, którzy często budzili podziw urodą, inteligencją, przebojowością, postaci z „Tego lata stałam się piękna” niczym szczególnym się nie wyróżniają. Zwyczajne dzieciaki, które zakochują się na zabój, robią głupstwa, śmieją się i płaczą. A już najzwyczajniejsza w świecie wydaje się Belly. I może właśnie dlatego jej historia porwała trzydziesto- i czterdziestolatki, które często wciąż szukają ideału, męczą się z facetami w kryzysie męskości, zastanawiają się, co mogły zrobić inaczej. Tytuł serialu, który z początku strasznie mnie zdenerwował, odnosi się do dziewczęcego doświadczenia. Historia zaczyna się w momencie, gdy Belly, która odwiedzała letni dom rodziny Fisherów w Cousins od najmłodszych lat, pewnego lata przestała być dla braci tylko przyjaciółką z dzieciństwa, niemal siostrą, lecz przeobraziła się w godną pożądania młodą kobietę. Stała się piękna. Zżymałam się na ten z pozoru antyfeministyczny przekaz. Nie miałam racji. Jenny Han ani jej bohaterce nie chodziło o żadne obiektywne piękno. To „piękno” Belly oznaczało jej gotowość na miłość. Jej drogę. Jej dorastanie. Tego lata to ona poczuła, że pragnie być kochaną. Conrada i Jeremiah – niezależnie od tego, z którym ostatecznie się zwiąże – oglądamy z jej perspektywy. Han rzadko dopuszcza ich do głosu. To Belly snuje swoją opowieść. To ona podejmuje decyzje. To ona cierpi. Wiele osób zarzuca serialowi koncentrację na chłopcach. Belly o wiele rzadziej zajmuje się nauką, pracą czy pasją niż myśleniem o dwóch zakochanych w niej braciach. Ale czy nie poprzez miłości dojrzewamy?

Fani zakładają się teraz, czy wróci do Conrada czy do Jeremiah. Z Conradem spotykała się w liceum, potem on ją zostawił, teraz pragnie za wszelką cenę odzyskać. W Conradzie kochała się od najmłodszych lat. Z Jeremiah spędziła cztery formacyjne lata swojego życia, niemal go poślubiła, uważała za najbliższego przyjaciela. Snując domysły, przypominają sobie siebie sprzed lat. Ja też mam przed oczami nastoletnią mnie, postawioną przed podobnym wyborem. Tak jak Belly miałam obsesję na punkcie miłości. Dzięki temu dziś tak dobrze siebie samą rozumiem. W ostatnim odcinku chętnie zobaczyłabym dorosłą Belly, Belly w moim wieku, Belly żyjącą z konsekwencjami swoich wyborów. Albo i nie. Bo choć decyzje, które podejmujemy w młodym wieku, wydają się ostateczne, na szczęście wcale takie nie są. I to właśnie z tęsknoty za tym słodko-gorzkim poczuciem, że tutaj i teraz rozstrzyga się moja przyszłość, oglądam „Tego lata stałam się piękna”. 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Jak serial „Tego lata stałam się piękna” stał się fenomenem popkulturowym?
Proszę czekać..
Zamknij